Jest to roślina z rodziny strączkowych. Sezon na bób trwa krótko, bo zaledwie od czerwca do lipca. Jest źródłem białka roślinnego, węglowodanów, błonnika i witamin A i C. Doskonale nadaje się do mrożenia na surowo lub po blanszowaniu (krótkim gotowaniu, do minuty, i zahartowaniu w zimnej wodzie).
Jeśli masz możliwość, kupuj bób bezpośrednio u rolnika lub na bazarku. Największą radość sprawia mi kupowanie bobu jeszcze w łupinkach, i wyjmowanie świeżutkiego, zielonego prosto do gotowania. Ten pakowany w woreczki plastykowe bardzo szybko się psuje i kisi. Jeśli bób jest żółtawy i ma ciemne plamki, nie kupuj. Powinien być jasno zielony.
Bób można jeść na surowo (zwłaszcza na początku sezonu), jednak po obróbce cieplej łatwiej się trawi. Gotuje się go krótko (gotowany 4-5 min w osolonej wodzie będzie idealny - al dente. Warto unikać rozgotowywania bobu). Aby zatrzymać zielony kolor, wartości odżywcze i ułatwiać trawienie gotuj go ze szczyptą sody i od razu po ugotowaniu zahartuj zalewając zimną wodą.
Ciekawą alternatywą jest gotowanie na parze, w bambusowych koszyczkach, przez ok 4 min. Nie traci tak wiele składników odżywczych i minerałów, jak podczas tradycyjnego gotowania.
Po ugotowaniu bób sprawdza się w wielu przepisach: zagniatany w formie pesto, jako główny składnik falafeli, w zupach, pastach itp. Możesz go serwować w towarzystwie: