Właśnie rozpoczął się sezon na grzybobranie. W tym roku zdecydowanie za późno, w związku z gorącym i suchym latem. W dolnośląskich lasach grzybów na razie jest bardzo mało. Nawet doświadczeni grzybiarze potrafią wrócić po kilkugodzinnym grzybobraniu z pustym koszykiem, choć zdarzają się i tacy, którzy nie wracają z pustymi rękami. My na ostatniej wyprawie w Góry Sowie nie znaleźliśmy żadnego, poza pięknym czerwonym muchomorem. Przywieźliśmy za to sporo jagód i na obiad były pierogi z jagodami. Zupy grzybowej jednak nie było. Za to u Joli na Kaszubach grzybów pod dostatkiem. Mam nadzieję że i nasze lasy w końcu się nimi zapełnią. Według informacji Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Polsce na grzybiarzy co roku czeka 20 milionów kilogramów grzybów jadalnych. Nawet jeśli w tym roku będzie ich dużo mniej, to i tak będzie co zbierać. Idziemy na grzyby?
Wiele prawdy jest w powiedzeniu „rosnąć jak grzyby po deszczu”. Grzyby lubią ciepło i wilgoć, więc kiedy złotą polską jesienią spadnie deszcz, powstają idealne warunki do rozwoju owocników. Zatem na grzyby warto wybrać się po deszczowych dniach. Jeśli chodzi o porę dnia – właściwie nie ma ona znaczenia, chyba że jedziemy w lubiane przez grzybiarzy miejsce – wówczas im później przyjedziemy, tym mniej będziemy mieli do zbierania po naszych poprzednikach.
Przede wszystkim – rozsądnie. Jeśli nie znamy się na grzybach, wybierzmy się na grzybobranie z doświadczonym grzybiarzem. Nie ufajmy jednak opinii przypadkowo spotkanych w lesie grzybiarzy. Warto też wziąć ze sobą atlas grzybów jadalnych, a najlepiej zbierać tylko te grzyby, co do których ma się pewność, że są jadalne. Jeśli o grzybach wiemy tylko tyle, że te z blaszkami są trujące, a grzyby rurkowate – jadalne – wiemy zdecydowanie za mało, bo i wśród grzybów z rurkami od spodu kapelusza są te niejadalne i trujące. Jeśli nie jesteśmy ekspertami, w ogóle nie zbierajmy grzybów z blaszkami. Szukajmy prawdziwków, podgrzybków, maślaków – obfitują w nie zwłaszcza lasy iglaste.
Warto wiedzieć, że w lasach jest mnóstwo grzybów jadalnych, które łatwo wziąć za trujące. Lepiej jednak pozostawić je dla doświadczonych grzybiarzy.
Jeśli nie wiemy, z jakim grzybem mamy do czynienia, zostawmy do w spokoju, nie zbierajmy i nie próbujmy – nawet znikoma ilość substancji trującej może nam poważnie zaszkodzić. Poza tym po smaku nie zawsze można ocenić, czy grzyb jest jadalny, niejadalny czy trujący. Nie niszczmy grzybów, nawet tych trujących – wszystkie są ważną częścią leśnego ekosystemu, a niektóre z nich na przykład borowik szatański, objęte są ścisłą ochroną gatunkową.
Aby uniknąć pomyłek, warto zbierać dojrzałe grzyby – im młodsze owocniki, tym słabiej mają wykształcone cechy charakterystyczne dla swojego gatunku i łatwiej je pomylić z innymi gatunkami.
Kiedy jesteśmy pewni, że znaleziony przez nas grzyb jest jadalny, możemy go zebrać, przy czym nie warto zbierać grzybów uszkodzonych czy też takich, po których można sądzić, że są robaczywe. Znaleziony okaz dobrze jest wyciągnąć z ziemi delikatnie wykręcając do za nóżkę raz w jedną, raz w drugą stronę. Pamiętajmy, że tuż pod ziemią jest grzybnia, która wydała na świat naszego grzybka. Dobrze jest przykryć miejsce, z którego zebraliśmy okaz odrobiną ściółki, by jego grzybnia nie wysychała.
Zanim ruszymy dalej, rozejrzyjmy się dokładnie wokół miejsca, gdzie znaleźliśmy grzyba – prawdopodobnie jest ich więcej.
Zebrane okazy powinny trafiać do koszyka, gdzie będą chronione przed zgnieceniem, a także będą miały zapewnioną wentylację. W foliowych torebkach na grzybach szybko namnaża się pleśń i bakterie. Po powrocie do domu dobrze jest jak najszybciej zabrać się za oczyszczanie zebranych grzybów. Nie powinno się ich myć, ale delikatnie i dokładnie oczyścić za pomocą wilgotnej szmatki.
Po oczyszczeniu grzyby możemy zamrozić, suszyć, marynować. Ale ja zaczęłabym oczywiście od zupy.
Autor: Agata