Grzyby pomarańczowo-czerwone, można je zbierać już od września pod warunkiem, że będzie wilgotno. Lubią czyste tereny. To moje wspomnienie z dzieciństwa. Babcia zbierała je w tatrzańskim lesie o świcie i smażyła na maśle. Podawała z grzankami na śniadanie. To dla mnie najprostszy i najlepszy przepis na te grzyby.
Kupisz je niemal wszędzie, ale najlepsze będą zebrane samodzielnie przy drodze, podczas powrotu z wakacji. Są trochę kłopotliwe w czyszczeniu, najlepiej użyć do tego szczoteczki i wilgotnej ściereczki. Jeśli jednak chcesz je umyć pod bieżącą wodą pamiętaj, aby nie moczyć ich zbyt długo. Chłoną wodę jak gąbka.
Przed użyciem starannie je osusz ręcznikiem papierowym. Mój patent na kurki? Lubię je po prostu z patelni, z czosnkiem, rozmarynem. Do tego spaghetti i parmezan. Jak mam, dorzucam jeszcze krewetki. Kurki znajdą też swoje miejsce we francuskiej tarcie warzywnej pod nazwę „quiche lorraine”. Upewnij się tylko, że kurki są dobrze oczyszczone. Inaczej poczujesz „piasek” w zębach.
Dwa najpopularniejsze grzyby, które można zbierać od sierpnia do października. Można je gotować, smażyć, dusić, suszyć, marynować. Ich zastosowania w kuchni są liczne. Ja lubię je cienko pokrojone na mandolinie (lub nożem) i upieczone na „tarta flambee”, czyli na cienkim placku z ciasta chlebowego.
Smaruję je śmietaną, przekładam pokrojonym w cienkie słupki boczkiem, cienkimi plastrami cebuli, grzybami i rozmarynem. Piekę krótko w rozgrzanym do 250 st piekarniku. Placek będzie chrupki, idealny! Lubię też klasyczne risotto z borowikami. Tuż przed podaniem dokładam na talerz połówkę podsmażonego borowika i polewam palonym masłem. Obłędne!