Zwykły bochenek… zwykłe kromki chleba… A może raczej niezwykły dodatek do zupy, w postaci swojskiej pajdy z grubo rozsmarowanym masłem lub wykwintnych zrumienionych grzanek? Chlebowa miseczka, w której postny żur staje się kwintesencją obiadu?
Pszenny, razowy, żytni, kukurydziany, orkiszowy… najzwyklejszy. Pyszny!
Nawet dziecko wie, że jego początek zaczyna się od ziarenka, a ziarenka biorą się z kłosów, które latem złocą się na polach mijanych w drodze powrotnej z wakacji. A jednak wszystkie dzieci na warsztatach „Od ziarenka do bochenka” ze skupieniem słuchały opowieści o zbożach, ziarnie przesiewanym przez sita, mące, która z nich powstaje i niemalże wszystkie pootwierały buzie ze zdziwienia, kiedy usłyszały, że z jednego ziarenka wyrasta tylko jeden kłos.
Jedno ziarenko, jeden kłos.
Z każdego kłosa mała garść ziarenek.
Ile takich garści trzeba, żeby upiec dużo chleba?
Na warsztaty „Od ziarenka do bochenka” pojechaliśmy do Gajowa pod czeską granicę. Ponad 60 dzieci i dwa razy więcej małych rączek gotowych do ciężkiej pracy przy wyrabianiu drożdżowego ciasta na chleb.
Mąka, woda, drożdże, sól… trochę siły i cierpliwości… tak niewiele trzeba, by zrobić swój własny chleb. Każde dziecko własnoręcznie wyrabiało ciasto na swój bochenek chleba. Po skończonej pracy dzieciaki ufnie oddały bochenki w dobre ręce, które zaniosły je do rozgrzanego pieca.
Kiedy dziecięce chlebki rumieniły się w piecu, dzieci miały okazję własnoręcznie ubić wiejską śmietanę zebraną z mleka na masło, a także spróbować prawdziwego wiejskiego twarogu. Nie było grymaszenia przy jedzeniu, bo wszystko było pyszne i bardzo smakowało po ciężkiej pracy.
Na moim dziecku warsztaty te zrobiły tak duże wrażenie, że na pamiątkę przywiozło sobie 2 kg ziarna pszenicy i wymusiło na nas obietnicę, że na wiosnę zasiejemy ją w ogródku. Jakby mało było wokół pól, na których każdego lata wzrasta nie tylko pszenica, ale także kukurydza, rzepak, buraki cukrowe.
Po powrocie zasiedliśmy do stołu przy kromce swojskiego chleba z prawdziwym masłem, które przywiozłam z warsztatów. Na grzanki pieczywa już nie wystarczyło (zresztą na grzanki najlepsze jest pieczywo czerstwe), ale niedaleko jest piekarnia, w której codziennie nad ranem ze świeżej mąki wypiekany jest pachnący chleb…
A na grzanki najlepszy jest chleb wczorajszy, na który i tak już nikt nie ma ochoty, a który łatwiej pokroić w drobną kostkę. Przepis znajdziecie tutaj.
Autor: Agata