Podjęłam wyzwanie i postanowiłam przetestować kilka metod do samodzielnej uprawy ziół w domu. Można oczywiście kupić wyhodowane już roślinki, ale radość i satysfakcja kiedy widzimy jak początkowo nasze zioła kiełkują, a potem pną się ku słońcu jest bezcenna.
Miałam małego pomocnika – mojego synka, Kajtka. Codziennie zaglądał do naszych roślinek . To najlepsza metoda na naukę systematyczności i odpowiedzialności. Kajtek tak był ciekawy co wyhodował, że zaczął smakować nasze zioła.
W podobny sposób przekonał się do surowych warzyw, które uprawiał latem razem z dziadkiem, a potem sam zbierał i przynosił do domu skrzynki ogórków i fasolki, które zaprawiałam na zimę. Coś w tym jest, że owoce zbierane prosto z krzaczka lub drzewa smakują szczególnie.
Na początek przetestowałam zestaw kubeczków z nasionami gotowymi do wysiewu. Bardzo proste w obsłudze i praktyczne. Kubeczki zajmują mało miejsca na parapecie i do tego mają umieszczony opis jakie zioła hodujemy w danym pojemniku.
W początkowej fazie musiałam przykryć wieczko kubka folią spożywczą i zrobić w niej dziurki, aby docierało powietrze.
Już po 3 dniach zaczął kiełkować tymianek, a po tygodniu wzeszły pozostałe roślinki. Folia sprawiła, że zioła miały warunki szklarniowe. Było im ciepło i wilgotno. Ziemia nie wymagała na tym etapie zbyt częstego podlewania.
Po 2 tygodniach musiałam już zdjąć folię , bo moje zioła szybko pięły się do góry. Jedno jest pewne – samodzielne hodowanie ziół wymaga naszej ciągłej uwagi .
Jeśli planujecie hodować różne gatunki ziół , które nie mają pojemniczków z wypisaną nazwą, to warto zaopatrzyć się w tabliczki, na których można napisać nazwę wysianego zioła. Kiedy roślinki są małe trudno rozpoznać co nam wyrasta.
Przetestowałam też mini szklarnię do wysiewiu ziół w domowych warunkach. Szklarnia idealnie mieściła się na moim parapecie ( choć zajmowała sporą jego część). Miała podstawkę w którą nalewałam wodę i przezroczystą nakładkę.
Do mojej mini szklarni wysiałam 3 opakowania ziół : bazylię, majeranek i oregano. Zioła rosły wolniej niż w kubeczkach i też niestety nie wszystkie wyszły, ale to może być winą nasion.
Widziałam, że ta szklarnia nie działała już tak jak kubeczki zabezpieczone folią, na których skrapiała się woda. Zioła wysiane w mini szklarni wymagały zdecydowanie częstszego podlewania. Ziemia dosyć szybko się przesuszała, a roślinki rosły wolniej.
Kolejna sprawa na minus dla mini szklarni – kiedy roślinki są już większe wymagają dalszego przesadzenia. W kubeczkach mogą pozostać do osiągnięcia już dużych rozmiarów.
Wiele gatunków ziół należy do roślin wieloletnich . Udało mi się zachować z zeszłego roku tymianek i szałwię lekarską. Lubczyk i miętę wsadziłam do ogródka i z niecierpliwością wypatruję czy w tym roku wyrosną. Agatce udało się wyhodować lubczyk w całkiem imponujących rozmiarach.
Jeśli nie macie jednak czasu , cierpliwości i zacięcia do samodzielnego hodowania ziół to zawsze można kupić roślinki w markecie , kwiaciarni lub u ogrodnika. Zioła to też piękna i pachnąca ozdoba naszej kuchni :)