Małe ziarenka, a w nich wielka moc. No dobrze, niektóre całkiem spore, ale w porównaniu z rośliną, jaka z nich może wyrosnąć, zdają się być niewielkie. Wzrastający kiełek czerpie z takiego ziarenka wszystko, co najlepsze dla wzrastającej rośliny i… dla nas – witaminy i sole mineralne, które regulują pracę naszego organizmu, enzymy, białka, węglowodany, nienasycone kwasy tłuszczowe.
Po kiełki warto sięgać przez cały rok, a już na pewno w okresie przesilenia wiosennego, kiedy nasz organizm potrzebuje zastrzyku energii po zimie, a jeszcze nie mamy do dyspozycji świeżych rodzimych warzyw. Warto też pamiętać, że w kiełkach znajdziemy więcej witamin i składników mineralnych niż w dojrzałym warzywie. Dobrym pomysłem jest zatem przekonanie dzieci do kiełków.
Tylko jak to zrobić, kiedy rzeżucha szczypie w język? Nigdy nie przepadałam za rzeżuchą, właśnie dlatego, że szczypała. W dzieciństwie lubiłam patrzeć na wzrastającą „zieloną łączkę” w okresie wielkanocnym, bo wtedy rzeżucha zieleniła się chyba w całym moim domu. „Koszenie” takiej łączki też było super, ale jedzenie rzeżuchy to już niekoniecznie. Na szczęście kiełki to nie tylko rzeżucha. Możemy sięgać po rozmaite kiełkowe smaki, wybierać wśród wielu dostępnych w sklepach kiełków lub w prosty sposób uprawiać je we własnym domu – klik.
Moje ulubione to kiełki brokułów i słonecznika. Te pierwsze są lekko pikantne, drugie – dość łagodne w smaku, ale mają grube łodyżki i spore listki. Moim dzieciom najbardziej smakują kiełki brokułów i lucerny.
Wiecie jaką moc mają kiełki brokułów? Zawierają 30 razy więcej sulforafanów, które zwalczają wolne rodniki, niż dojrzały brokuł. Z kolei na przykład kiełki słonecznika to spora dawka żelaza, fosforu i wapnia. Kiełki rzodkiewki są dobre na przeziębienie – zawierają mnóstwo witaminy C, ale też porządnie szczypią w język. Jeśli chcecie przekonać do kiełków dzieci, to kiełki rzodkiewki radzę zachować na sam koniec. Warto zacząć od lucerny, bo jest lekko słodkawa. Jest cennym źródłem witamin A, E, C, witamin z grupy B, a także żelaza , magnezu i fosforu.
A co zrobić z takimi kiełkami? My z Jolą oczywiście polecamy kiełki jako dodatek do zup. Można je posiekać i posypać nimi ulubioną zupę, tak jak koperkiem czy zieloną pietruszką. A jeśli domownicy są już z kiełkami zaprzyjaźnieni, nawet nie trzeba ich siekać. Ostatnio przetestowałam też jako dodatek do zupy kiełki na patelnię. Niektóre kiełki, na przykład fasoli mung, soczewicy i cieciorki, świetnie się nadają do podsmażenia, choć z pewnością pozbawiamy ich w ten sposób wielu cennych składników.
Kupiłam gotową mieszankę, podsmażyłam przez kilka minut na patelni. Oleju dodałam naprawdę niewiele. Kiełki były bardzo smaczne, moim zdaniem nie wymagały żadnego doprawiania ani solą, ani pieprzem. Można je jeść prosto z patelni :) A krem warzywny z nimi smakował wszystkim domownikom.
Polecam nasze przepisy na zupy z kiełkami:
Autor: Agata