Bardzo spodobał mi się klimat Bazaru, umiejscowionego w starym Browarze Mieszczańskim. Ceglane, opuszczone budynki okazały się świetnym miejscem nie tylko na pracownie artystyczne czy teatr.
Tutaj także schronienie znaleźli producenci regionalnej, zdrowej żywności i raz na tydzień, w każdą niedzielę, oferują swoje produkty wszystkim spragnionym tego, co najlepsze.
Stoisk było około trzydziestu i można było na nich kupić właściwie wszystko. Wyjątkowe ciasta (na przykład jaglane) i chleby wypiekane według tradycyjnych receptur, tradycyjne polskie wędliny, włoskie sery, w tym prawdziwą mozzarellę z bawolego mleka, suszone owoce, francuskie krówki, miody (od których nie sposób było oderwać moich dzieci), dżemy i konfitury z aronii, tradycyjne produkty greckie i portugalskie.
Wiele produktów można było spróbować i dowiedzieć się o nich wszystkiego „z pierwszej ręki”. Wszyscy byli mili i serdeczni, to zresztą Wrocławianie mają we krwi. Nie było pośpiechu i zniecierpliwienia, zakupy w takiej atmosferze lubię najbardziej.
Wędrowałam z dziećmi od stoiska do stoiska, a zakupy po chwili już nie mieściły nam się w rękach. Miód, aronia w czekoladzie, pasta warzywna z zielonego groszku, krówki, olej z pestek dyni, pasztecik, … stoisk niby niewiele, a jednak było w czym wybierać.
Nie zabrakło też różnorodnych świeżych ziół, owoców, warzyw i przetworów z nich przygotowanych. Owoce i warzywa można sobie nawet wcześniej zamówić, a że lato w pełni, jest w czym wybierać.
Trafiłam nawet na stoisko ze świeżo tłoczonymi sokami z jabłek z sadu, który znajduje się nieopodal mojego domu. To było miłe dowiedzieć się, gdzie trafiają rumiane jabłuszka, które zawsze oglądam przejeżdżając przez wieś sąsiadującą z moją.
Po zakupach zjadłam z dziećmi pizzę prosto z pieca, a właściwie z samochodu. Była przepyszna, tak jak i wszystkie produkty, które kupiłam na Bazarze. Jeszcze tu wrócę, tym bardziej, że pojawiają się wciąż nowi dostawcy i wciąż nowe produkty. Może się tam spotkamy?
Autor: Agata