W niedzielę, 9 października 2016 r., wrocławski Ogród Botaniczny przeżył prawdziwą inwazję dyń. W tym dniu pozostali przedstawiciele królestwa roślin pozostawali w cieniu dyniowych osobistości. Nic w tym dziwnego, bo nawet mała dynia przyćmiewa ogromem właściwości zdrowotnych i możliwości wykorzystania jej od pestki po czubek ogonka (nie tylko w kuchni). A co dopiero taka olbrzymka, jaką była zwyciężczyni tegorocznego konkursu na największą dynię.
Tyle ważyła tegoroczna rekordzistka, która przyjechała na Festiwal Dyni. Choć nie udało jej się pobić zeszłorocznego rekordu (648,2 kg, rekord Polski), dynia prezentowała się bardzo okazale. 528 kg. Wyobrażacie sobie, ile pysznej zupy można by było zrobić z tylu kilogramów dyni? Oczywiście takie wielkie okazy nie są przerabiane na zupy, ale można sobie pomarzyć, prawda?
A skoro już jesteśmy przy jedzeniu, na taki festiwal warto wybrać się na głodniaka. Dlaczego? Bo to wielka okazja do przeróżnych kulinarnych odkryć na każdą porę dnia. Na śniadanie można sobie zaserwować chleb dyniowy z pastą dyniową (chleb kupiłam, niestety do śniadania nie dotrwał, został skonsumowany przy okazji popołudniowego podjadania i kolacji). Później pora na pumpkin spice cafe – aromatyczną kawę z syropem dyniowym i korzennymi przyprawami. Coś słodkiego do kawy? Proszę bardzo, pomysłów na słodkie dyniowe wypieki nie brakowało. W porze obiadowej oczywiście nie może zabraknąć zupy dyniowej, którą można podać na wiele sposobów (klik po przepisy). Jak komuś mało, może poprosić o dokładkę albo przejść do drugiego dania – placki z dyni, a może leczo z dyniowe? I tak można ucztować do wieczora. A to przecież tylko wierzchołek góry dyniowej.
Na szczęście na festiwalu można było nie tylko najeść się do syta, ale też zabrać mnóstwo dyniowych smakołyków do domu (na przykład dynię marynowaną i inne przeróżne przetwory z dyni, wypieki, czy też aromatyczny olej z pestek dyni). Ja zabrałam chleb dyniowy, pierniczki, dynię bananową (świetną na surowo) i mnóstwo dyniowych inspiracji, którymi mam zamiar dzielić się z Wami na blogu.
Oczywiście kulinarna strona festiwalu była dla mnie najważniejsza. Jednak miło było nie tylko zajadać się dynią, ale karmić nią też inne zmysły. Bo dynia jest nie tylko smaczna, ale i ładna. Nic dziwnego, że trafiła nie tylko na talerze, ale i na całe mnóstwo mniej lub bardziej użytkowych przedmiotów.
Cały ogród botaniczny po brzegi wypełniony był dyniami. Te „zwykłe” dynie w ten dzień przybrały niezwykłą postać. Ale niektóre dynie osobliwe są na co dzień – te brały udział w konkursie na najdziwniejszą dynię.
Obecność dyń rozweseliła ten jesienny deszczowy dzień. Choć bez nich w we wrocławskim ogrodzie botanicznym wciąż jest pięknie.
Szukasz jeszcze więcej dyniowych inspiracji? Zobacz nasze wpisy o przygotowywaniu dyni na różne sposoby!
Nie zapomnij też odwiedzić z nami innych ciekawych miejsc:
Autor: Agata