Zawsze kiedy tu przyjeżdżamy na wakacje, a przyjeżdżamy od ośmiu lat, najpierw idziemy na plażę. Rozpakujemy się później, najważniejsze, to usłyszeć, jak szumi morze i krzyczą mewy, przebiec się boso po chłodnym piasku, sprawdzić, czy kutry są gotowe do kolejnego wypłynięcia w morze.
Od rybaków świeże ryby można kupić kilka razy w ciągu dnia. Nie trzeba zrywać się wcześnie rano, co pewnie ucieszy wszystkich wczasowiczów, którzy późno chodzą spać, chociaż pod koniec sezonu Niechorze zasypia dość wcześnie.
Na dość szerokiej plaży w słoneczne i upalne dni jest ciasno, ale zawsze można znaleźć skrawek plaży dla siebie. My zagarniamy całkiem spory. Przyjechaliśmy w dwie rodziny, potrzebujemy przestrzeni do budowania z piasku, karcianych rozgrywek, czy też spokojnego grzania się za parawanem po lodowatej morskiej kąpieli.
Świetną atrakcją turystyczną Niechorza i gminy Rewal jest kolej wąskotorowa, jednak w związku z jej rewitalizacją, w tym, jak i w zeszłym roku, jest nieczynna. A szkoda, bo brakuje mi wesołego pogwizdywania i sapania małego zabytkowego parowozu, który zawsze w weekend wyruszał w swoją trasę (w dni powszednie skład ciągnęła lokomotywa spalinowa). Na razie całkiem obiecująco wyglądają nowe perony w Niechorzu i Rewalu, robotnicy w pocie czoła kładą nowe tory, z kolei na rozbiórkę czeka stary dworzec w Niechorzu. Nim prace nad rewitalizacją kolei się zakończą, do Rewala i Trzęsacza można udać się spacerem po klifie i plaży. Po drodze można wejść na latarnię, miło spędzić czas w Parku Wieloryba lub pobujać się w siodle.
Po intensywnym plażowaniu i innych atrakcjach każdy z nas zjadłby konia z kopytami. Obiady jadamy na mieście. Choć od tylu lat jeżdżę do Niechorza, wciąż nie mam swojej ulubionej gastronomicznej miejscówki. W jednej restauracji jemy pyszną jarzynową, w drugiej pomidorową. A najpyszniejsze zupy kapuściane – zarówno kapuśniak na wędzonce, jak i zupę ze świeżej kapusty – podają w Tawernie niedaleko plaży. Oczywiście mam ze sobą mój podróżny garnuszek, na razie jednak jemy na mieście na tyle dobrze, że gotuję w nim tylko poranne zupy mleczne dla dzieci.
Na ulicy Mazowieckiej znajduję dobrze zaopatrzony warzywniak. Oprócz owoców i warzyw można tutaj kupić także świeże cięte zioła, takie jak lubczyk, mięta, bazylia, oregano. Są już tegoroczne orzechy laskowe. I bardzo miła obsługa ☺️
Teraz wiem, gdzie zrobić zakupy nie tylko na zupę.
Wieczorem wybieramy się na miasto po pamiątki. Wśród niezliczonych i niemalże identycznych stoisk wypatruję małą sympatyczną galerię, w której stąpa się po piasku. Wychodzę z niej z miseczkami na zupę.
Przed snem zaglądamy jeszcze na plażę, spoglądamy w niebo, na którym migoczą lampiony szczęścia. Przyjemnie zmęczeni, natlenieni śpimy do późnego rana, nieczuli na krzyki mew, które w innych warunkach postawiłyby nas na nogi już o 5:00.
I tak mija dzień za dniem. Jeszcze nie odwiedziliśmy wszystkich starych kątów, jeszcze w planach mamy Kołobrzeg i Trzebiatów.
Kiedy wrócę do domu, najbardziej będzie mi brakować nostalgicznego szumu morza, miękkiego piasku i gorących promieni słońca natychmiast studzonych przez chłodny wiatr od morza. W Niechorzu brakuje mi z kolei tylko miseczki mojej własnej zupy ☺️
Autor: Agata