Często bywa zapominana i chyba odrobinę niedoceniana. Na Kaszubach mówimy na nią żôłte wrëki i tutaj w tradycyjnej kuchni kaszubskiej jest nadal popularna. W moim domu jesienną porą każdego roku gotujemy zupę z żółtej brukwi na gęsinie. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji jej skosztować to polecam przepis, który znajdziecie na naszym blogu: klik.
Żółta brukiew jest też świetnym składnikiem surówek, puree czy zapiekanek. Możemy ją gotować, piec, dusić, a nawet kisić oraz spożywać na surowo.
Surowa brukiew jest twarda o pięknie żółtym kolorze, którego nie traci podczas gotowania. W smaku przypomina nieco skrzyżowanie kalarepy i rzodkiewki. Brukiew wymaga dosyć długiego gotowania i po obróbce pozostaje nadal dosyć zwarta. Nigdy jeszcze mi się nie udało jej rozgotować ☺️
Zbiory brukwi przypadają na październik, więc jesienią jest dostępna na straganach, ryneczkach i targowiskach. Bardzo dobrze się ją przechowuje, bo jest odporna na niskie temperatury. Brukiew zazwyczaj osiąga dosyć spore rozmiary, więc do przygotowania dużego garnka zupy wystarczą zazwyczaj zaledwie dwie sztuki.
Brukiew kojarzona była z biedą i wojną, ale na szczęście coraz więcej osób zaczyna po nią sięgać, bo to prawdziwa skarbnica witamin i soli mineralnych. Ma też bardzo istotną zaletę – jest niskokaloryczna i bardzo sycąca, więc poleca się ją wszystkim osobom dbającym o linię.
Na co warto zwrócić uwagę kupując brukiew? Świeża brukiew powinna być twarda, bez przebarwień i plam.
Brukiew powinny docenić osoby dbające o zdrowe i lekkie produkty w codziennej diecie. Poza tym, że daje nam spore pole do popisu w sferze kulinarnej, jest też tania, bo kilogram brukwi kosztuje około 3 zł, więc to produkt na każdą kieszeń.