Zupa z liści rzodkiewki to nowość w mojej kuchni. Nigdy dotąd nie robiłam takiej zupy, listki zawsze trafiały do kubełka, a przecież można je wykorzystać, tak jak wykorzystuje się listki młodych buraczków. Dziś listki rzodkiewki były celem moich zakupów, nie produktem ubocznym. Kupiłam dwa pęczki rzodkiewki, już w warzywniaku dokładnie oglądając listki, by jak najwięcej pozytywnie przeszło późniejszą ostrą selekcję.
Choć samo gotowanie zupy zajęło mi kilkanaście minut, płukanie listków trwało chyba w nieskończoność. Naprawdę wiele (bieżącej) wody upłynęło, nim uzyskałam pewność, że każdy listek został dokładnie wypłukany. Gdzieś w połowie drugiego pęczka straciłam cierpliwość i poszłam z psem na spacer. Po powrocie już zrelaksowana dokończyłam mycie listków, dzięki czemu nic a nic nie zgrzytało w zębach :). Po płukaniu wszystko poszło już błyskawicznie.
Moja zupa z liści rzodkiewek była bardzo delikatna w smaku. Chyba powinna być nieco ostra, ale nie była, może dlatego, że zamiast 300 ml bulionu, dałam 500, ale wydawało mi się, że listków mam naprawdę sporo. Zresztą konsystencja była jak dla mnie idealna, więc to chyba nie o ilość bulionu chodziło. Uważam, że zupa z liści rzodkiewek warta jest spróbowania, najlepiej z fajnym dodatkiem, na przykład z chrupiącymi grzankami. Ale wątpię, żebym znowu kupiła rzodkiewkę tylko i wyłącznie z myślą o zupie z jej listków, choćby z tego powodu, że nie będę miała co zrobić z samą rzodkiewką – z dwóch pęczków rzodkiewki zupy wychodzi dość mało, a rzodkiewek zostaje dużo. Nie znaczy to, że więcej zupy z liści rzodkiewki nie będzie – jeśli nazbieram nieco ładnych listków, z pewnością znów ją ugotuję, ale tym razem dodam do niej kremowy serek topiony i grzanki.
Czesławnifpz